Rzadko
kiedy przychodzi do nas dobra pogoda z północy. Zazwyczaj zimne fronty powodują
burze, opady i zachmurzenie. Jeżeli pogoda jednak umożliwia obserwacje, takie
chłodne noce charakteryzują się ponadprzeciętną przejrzystością. Tak było i tym
razem.
Międzygalaktyczna przejażdżka
Dwa tygodnie
temu wszystkie amatorskie teleskopy zostały skierowane na galaktykę M74. Był to
oczywiście pierwszy punkt moich obserwacji. Jasność supernowej osiągnęła 12.5
magnitudo, zaś w chwili moich obserwacji jej jasność zdążyła spaść do 12.6
magnitudo. Przedstawia się jako wyraźna gwiazdka widoczna na dysku
galaktycznymi i jest widoczna nawet małymi teleskopami. Ponieważ dookoła
występuje bogactwo gwiazd mogących posłużyć za odniesienie, można się pokusić o
samodzielne wykonywanie pomiarów jasności, fotometrycznie lub wizualnie.
Krzywą
jasności supernowej można śledzić na stronie AAVSO, zaś więcej na ten temat jest w artykule Sky&Telescope.
Dobra przejrzystość zawsze będzie zachętą do obserwacji galaktyk, ponieważ w
przypadku tych obiektów nie można dopomóc sobie filtrami. O ile Wielka Mgławica
w Andromedzie jest obiektem dobrze widocznym nawet pod miejskim niebiem, to jej
towarzyszka na sferze niebieskiej - Wielka Galaktyka w Trójkącie - ze względu
na swoją jasność powierzchniową rzadko ukazuje coś więcej niż szarą mgiełkę.
Tej nocy struktura galaktyki była przepięknie widoczna, wraz z wyraźnymi
ramionami spiralnymi oraz jasną NGC 604 – ogromnym obszarem H-Beta w tej
galaktyce, jednym z największych w naszej Grupie Lokalnej, rozświetlanym przez
masywne, gorące gwiazdy. Był to pierwszy raz, gdy widziałem mgławicę w
galaktyce innej niż nasza.
Jak
przejrzystość była w dechę, to nie było lepszego momentu na zmierzenie się z
klasycznym wyzwaniem obserwacji wizualnych: Kwintetem Stefana, czyli grupką
Hickson 92. Jak to zazwyczaj w astronomii bywa, z kwintetem odchodzi zwykła
lipa: galaktyka NGC 7320 znajduje się kilkukrotnie bliżej niż pozostałe, co
bardzo dobrze widać obserwując jej niebieskawy kolor na fotografiach. Pozostałe
galaktyki kwintetu, a właściwie to kwartetu, a więc: NGC 7317, NGC 7318A +
7318B (w trakcie kolizji) oraz NGC 7319 są kosmicznymi sąsiadami
oddziaływujacymi na siebie grawitacyjnie.
Więcej
informacji na temat Kwintetu nietrudno znaleźć samodzielnie. Pozostaje pytanie:
czy 32-centymetrowe lustro poradziło sobie z galaktyczkami o jasności niemal 14
magnitudo? Nawet jeżeli nie, to po drodze do kwintetu natrafiamy na bardzo
jasną galaktykę NGC 7331 – na tyle jasną, że otrzymała numerek 30 w katalogu
Caldwella. 40 milionów lat świetlnych od nas, widoczna jest jako owalna mgiełka
z wyraźnie zarysowanym jądrem. Sam kwintet znajduje się mniej niż 1 stopień na
południe w dość charakterystycznym gwiezdnym trapezie. Z pewnością należy
powiedzieć, że nie jest to obiekt, do którego się podchodzi raz. Widziałem dosć
wyraźnie dwa składniki, jednak nie jestem w stanie powiedzieć bez szkicu, które
galaktyki to były. Sezon na Pegaza jeszcze przed nami, podczas przyszłego nowiu
może się okazać dobrym pomysłem zabranie na obserwacje szkicownika oraz
fotografii obserwowanego obiektu.
|
Kwintet Stefana, fot. M.Matuszak
|
Wspomnienie lata
Czując
pierwszy chłód sierpniowych nocy, postanowiłem odnaleźć wspomnienie lata, niebieski
agat przywieziony w kieszeni z nadmorskiej podróży: mgławica planetarna NGC
6905 ("Niebieski błysk") w Delfinie - diamencie nieba letniego. Jak w
przypadku większości mgławic planetarnych, nie jest łatwa do odróżnienia pośród
natłoku gwiazd w Drodze Mlecznej. Nazwa mgławicy zasiała we mnie ziarno
nadziei, że podobnie jak w przypadku NGC 6826 w Łabędziu będzie widoczny
kolor. Ostatecznie, kolory w obiektach mgławicowych to Święty Graal
obserwacji wizualnych, zaś zobaczenie bladej akwamaryny jest możliwe w zaledwie
kilku mgławicach planetarnych. Niestety, w „Niebieskim błysku” nic takiego nie
dostrzegłem. Pomimo to, mgławica prezentuje się całkiem ładnie w polu gwiezdnym
Delfina jako szara, okrągła mgiełka. Ja do tego obiektu zamierzam jeszcze
wrócić i zawalczyć powiększeniem, aby wyciągnąć gwiazdkę centralną o jasności
około 14 magnitudo.
W związku
z mgławicą „Niebieski błysk” mam jeszcze jedną historię. Poszukując jej 14/15
sierpnia miałem pewne problemy, bowiem układ gwiazdek w pobliżu tego obiektu
nie do końca był zgodny z tym, co widziałem w atlasie. Cóż przeczytałem
następnego dnia w Sky at Glance portalu „Sky and Telescope”? „Nowa w Delfinie,
jasność ponad 5.5mag”! Jestem pewien, że widziałem ją kilkukrotnie przez
szukacz, próbując dotrzeć do mgławicy. W chwili pisania tego artykułu jasność
nowej nadal rośnie, i obecnie wynosi prawie 5 magnitudo.
Po co obserwujemy gromady otwarte?
W ostatnim czasie pokochałem chyba najbardziej zaniedbaną przez
miłośników astronomii kategorię obiektów w naszej Galaktyce: gromady otwarte
gwiazd. Są to obiekty jasne, rozległe i łatwe do odnalezienia. Stanowią
doskonały temat do przebadania lornetką pod koniec lipca, kiedy noce są jeszcze
gorące i nie wyganiają chłodem z koca lub leżaka. Szerokie pole lornetki,
przestrzenny obraz i kilka sąsiadujaćych gromad na rozgwieżdżonym tle – takich
widoków nie pokaże nam żaden teleskop.
Największa koncentracja gromad otwartych znajduje się w
płaszczyźnie Drogi Mlecznej, jednak ciężko się nie zgodzić ze stwierdzeniem, że
królową tych obiektów jest Kasjopeja. W samej Kasjopei oraz w regionach
przyległych (Perseusz, Cefeusz, Jaszczurka) znajduje się kilkadziesiąt gromad,
od obiektów widocznych gołym okiem (Ha&Chi Persei, Mel 20 otaczająca
gwiazdę Mirfak), jasnych obiektów lornetkowych (M34, Stock2, M103 + okolice,
M52, M39 w Łabędziu), aż po obiekty trudne (FROLOV-1, HARVARD-21).
Po co obserwować gromady otwarte dużymi lustrami? Najlepiej jest
się przekonać o tym osobiście, kierując swój teleskop na gromadę M103 w
Kasjopei, znajdującą się tuż przy δ Cas. To gromadka zawierająca około 25
gwiazd, oddalona o 8500 lat świetlnych od Ziemii - jedna z najodleglejszych
gromad otwartych w katalogu Messiera. Jest także ostatnim obiektem dodanym
osobiście przez Messiera do jego katalogu. Piękno tej gromady opiera się o trzy
jej najjaśniejsze gwiazdy dziesiątej jasności: dwie niebieskawe - giganty typu
widmowego B oraz trzecią - czerwonego giganta typu M. Ta szkatułka kolorowych
gwiazdek przepięknie prezentuje się w szerokokątnym okularze.
Gromada M103 posiada bogate towarzystwo. Nieopodal mamy kilka
gromad: NGC 663 (która otrzymała również oznaczenie Caldwell 10), NGC 654 oraz
NGC 659. W niewielkich teleskopach (np. 150/750, 200/1000) w długoogniskowym
okularze wszystkie te gromadki (łącznie z M103) można zmieścić naraz w polu
widzenia! Podziwiając ten widok miejmy świadomość, że wszystkie te gromady –
mimo, iż nie są powiązane ze sobą grawitacyjnie – sąsiadują ze sobą i miały
wspólny początek około 20-25 milionów lat temu.
Inną mało znaną gromadą, której dość regularnie przyglądam się
tego lata jest gromada NGC 6910 w Łabędziu. Bliskość serca Łabędzia – Sadra –
ułatwia odnalezienie tego niewielkiego obiektu. Jest to jednak sąsiedztwo
pozorne, ponieważ gromada znajduje się około 4 tysiące lat świetlnych od nas –
dwukrotnie dalej niż Sadr. Podobnie jak w przypadku pobliskiej M29, duża ilość
materii międzygwiezdnej w Łabędziu utrudnia dokładne ustalenie tej odległości. NGC
6910 to gromada młoda i nadal bardzo zbita, czym ściąga duże zainteresowanie
naukowców. My, amatorzy, ochrzciliśmy ją nazwą „Gromada Konik na Biegunach”. O
ile ciężko zrozumieć, gdzie dostrzeżono tam bieguny, to kształt pozostałej
części gromady dosyć dobrze zgadza się (jak na standardy astronomiczne) ze
społecznie przyjętym wizerunkiem konia, który można podziwiać nawet małymi
teleskopami na średnich powiększeniach.
|
NGC 6910, fot. M.Matuszak
|
Jeżeli towarzystwo konia nie zaspokaja oczekiwanego przez nas
poziomu dyskursu, to zawsze można skierować teleskop z powrotem w region
Kasjopeji w okolice M103, tym razem na gromadę otwartą „Sowa” - NGC 457. Jest
to obiekt na tyle jasny i inteligentny, że Sir Patrick Moore dodał ją do
swojego katalogu – od tego momentu nosi oznaczenie Caldwell 13. Nawet niewielki
teleskop pokaże dwie jasne gwiazdy (φ1, φ2 Cas) stanowiące dwoje oczu i chmurkę
gwiazdek układającą się w tułów ze skrzydełkami. Niestety, to wszystko kłamstwo
- sowa nie istnieje, a przynajmniej jest ślepa, ponieważ φ Cas to układ
podwójny świecący żółtawym światłem ponad dwa tysiące lat świetlnych od Ziemii, podczas gdy gromada NGC 457 leży w
odległości niemal ośmiu tysięcy lat świetlnych od nas.
W tym miejscu na razie zakończę. Gromad otwartych w naszej
Galaktyce jest mnóstwo, a każda z nich zasługuje na co najmniej jeden akapit
opisu. Myślę, że gromady otwarte to doskonały temat gdzieś pomiędzy
rozłupywaniem kolejnej grupy galaktyk, a wyłuskiwaniem z tła słabej mgławicy
emisyjnej filtrem tlenowym. Będąc obiektami efektownymi, nieraz kolorowymi, a
banalnymi do odnalezienia, niezasłużenie doczekały się losu astronomicznego
brzydkiego kaczątka, często pomijanego przez amatorów podczas obserwacji. Mam
nadzieję, że tym tekstem zasiałem chociaż ziarno ciekawości :-)
g.